Przejdź do głównej zawartości

Co to za majestat, co się Fiony boi?


Fryderyk Józef I postanowił pożyczyć większą kwotę od pewnego żydowskiego bankiera. Gdy ten przybył na dwór, jeden z urzędników państwowych poprosił go o krótką rozmowę.
- Pański syn, mein Herr, jest podobno groźnym terrorystą i anarchistą. Jeżeli mógłby pan coś w tej kwestii...
Na to bankier
 - Ej, tam. Skoro tak, to ja cesarzowi nic nie pożyczę.
- Jak to? Dlaczego? Nie ufa pan monarchii austriackiej?
- A cóż to za monarchia, co się boi mojego Icka?

Ta stara anegdota przypomniała mi się podczas noworocznego wyjazdu do Czorsztyna. Postanowiliśmy powędrować, przez Pieniński Park Narodowy ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru. Niestety na drodze napotkaliśmy złowrogą tablicę, straszącą nas surowymi konsekwencjami, jeśli nasz pies podepcze majestat gór.Padliśmy ofiarą zaostrzenia (dlaczego w Polsce przepisy się tylko zaostrza, a nie liberalizuje?) ustawy. Było tak 
Poruszanie się z psem w Parkach Narodowych i Rezerwatach Przyrody reguluje ustawa o ochronie przyrody z 16 października 1991 roku, w myśl której na terenie Parków Narodowych i Rezerwatów Przyrody psy mogą się poruszać jedynie na smyczy i w kagańcu. 
Ale oczywiście ktoś, posłowie "p is silent" ;-) musieli to zmienić, na gorsze. 
 Jednak w 2004 roku weszła nowa ustawa, w której znajdujemy jeszcze bardziej rygorystyczne przepisy. Przedstawiam zapis ustawy z dnia 16 kwietnia 2004r. o ochronie przyrody, który dotyczy:
Art. 15 ust. 1 
W parkach narodowych oraz w rezerwatach przyrody zabrania się:
1) ...
16)wprowadzania psów na obszary objęte ochroną ścisłą i czynną, z wyjątkiem miejsc wyznaczonych w planie ochrony oraz psów pasterskich wprowadzanych na obszary objęte ochroną czynną, na których plan ochrony albo zadania ochronne dopuszczają wypas;

Szkoda,że szeroki trakt wzdłuż Dunajca, ze ścieżką rowerową nie został wyznaczony w "planie ochrony" Przykro nam było, że dzielny pogromca majestatu gór (sznaucer miniaturka, wabi się Fiona)  sobie nie pospaceruje. Zapakowaliśmy  się do samochodu, przejechaliśmy do granicy (w Sromowcach Niżnych) przeszliśmy kładkę, zwiedziliśmy klasztor (z psem, a jakże, wpuścili) a potem poszliśmy na spacer. Do Szczawnicy od strony Czerwonego Klasztoru. Nie łamiąc (po słowackiej stronie) żadnego przepisu, legalnie i praworządnie. Bo Słowacy (inne nacje zresztą też) w swojej części parku mają inne przepisy. Normalniejsze.


Wytęż wzrok i znajdź trochę szczegółów, którymi różnią się te części parku narodowego
Po Słowackiej stronie wędrówka z psem jest dozwolona! Nie tylko w Pienińskim Parku Narodowym. Pamiętałem, że do Morskiego Oka drogą z Łysej Polany z psem nie wolno wędrować (tą samą drogą na której konie odwalają czasem kitę ).
Co mówi regulamin słowackiej części Tatrzańskiego Parku Narodowego?
If you are enjoying your stay in the National Park with your pet dog then the dog should always be on a lead and muzzled. In specifically designated nature reserves dogs are not permitted to enter at all.

Jako, że mój pies już zwiedził kawałek UE (ma paszport, czipa i dużo fotek z egzotycznych miejsc) i nie napotkał problemów, sprawdziłem jak tam było z przepisami . Praworządni Austriacy i Niemcy też spacerowali z psami po Parku Narodowym Kaunertal  obowiązuje zasada " Hunde bitte an die Leine" czyli pieski na smyczy i już. Chyba  naszą cechą narodową jest srożenie się i mnożenie przepisów, które trudno racjonalnie uzasadnić. Strażnicy parku próbują czasem wymyślić jakieś pokrętne uzasadnienia zagrożeniem   epidemiologicznym. Pięknie z nimi rozprawiła się Yorczka na forum Psiaki więc nie będę powtarzał.

A pies i my uwielbiamy wędrówki po górach, ale w Polsce widać nie chcą naszej kasy, więc będziemy wędrować za granicą. Kto nie wierzy w dzielność tych niespełna pięciu kilogramów mięśni niech zobaczy trasę, po której nieźle nas bolały nogi.


Komentarze

  1. "If you are enjoying your stay in the National Park with your pet dog then the dog should always be on a lead and muzzled."
    Łatwiej Polakowi zabronić wejść z psem niż zmusić go do smyczy i kagańca.
    "In specifically designated nature reserves dogs are not permitted to enter at all."
    No to chyba jednak nie wszędzie da się z tym psem wejść. No i u nas byłoby jeszcze "nie widziałem, nie wiedziałem, a dlaczego tam tak a tu nie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę chodzić z psem wszędzie, ale zakaz na asfaltowej drodze z Łysej Polany do Morskiego Oka i zakaz na równie szerokim i ludnym trakcie ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru to głupi przepis, którego nijak nie da się sensownie uzasadnić. No i już jest tak, że "tam tak a tu nie" wystarczy podejść od drugiej strony granicy.

      A co do smyczy i kagańca, no cóż, skoro można łupić mandaty za wejście z psem, to można też egzekwować za brak tychże.
      Można też, co jest już przypadkiem szczególnym ścigać mandatami niewidomych z psem przewodnikiem http://piesprzewodnik.org.pl/mandat-za-psa-przewodnika-czyli-dwie-interpretacje-obowiazujacych-przepisw/

      Usuń
  2. Psinka jest absolutnie przecudna - przekaż głaski. Też jestem wielbicielką tej razy, moi rodzice mają już drugą miniaturkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prorok jaki, czy co?

Prof. Płatek wydobyła na światło dzienne protokół pewnego spotkania. Spotkali się przedstawiciele rządu RP z przedstawicielami teokratycznej monarchii elekcyjnej. Dla niepoznaki uchodzą oni za polskich biskupów, ale arcybiskup Wesołowski też wydawał się rodakiem a potem się okazał Watykańczykiem , więc nigdy nic nie wiadomo. Niedługo czekaliśmy na skutki konkordatu, owego niepoczytalnego konkordatu, dającego biskupom przywileje, jakich nie mieli w Polsce nawet w średniowieczu, konkordatu, który czyni z nich wyłącznie przedstawicieli Rzymu, luźnie związanych z naszym społeczeństwem, czujących się ponad naszym prawem. Wśród zebranych był słynny  hodowca świętych Danieli biskup Głódź, znany z mianowania skazanego prawomocnym wyrokiem, za  upijanie i wykorzystywanie seksualne nastolatki , księdza Kanonikiem Kapituły Kolegiackiej . Był też ks. dr. Józef Kloch, który uważa, że policzenie ofiar pedofilii w polskim kościele zaszkodzi poszkodowanym (a ja naiwnie myślałem, że zaszkodzi

Zajdel wieszczem

— Słyszałaś, co zrobił ten facet z nadzoru gospodarki leśnej? — mówił chichocąc jeden z mężczyzn siedzących w pobliżu, do młodej dziewczyny zajadającej krem z owocami. — Mówią, że zwariował. — No, pewnie! Ale to nie wszystko! Posłuchaj! Jestem dziś u naczelnika nadzoru gospodarki terenowej, a tu wpada ktoś z patrolu powietrznego i krzyczy: „Szefie! Ten kretyn od maszyn wyrębowych chyba oszalał!” Naczelnik na to: „Nie kretyn, przede wszystkim, bo ma siedemnastokąt, a ty tylko sześciokąt, i nie tobie go oceniać!” Na to tamten z patrolu: „Ależ szefie, on tak zaprogramował maszyny wycinające drzewa w Puszczy Zachodniej, że zamiast ściąć odpowiednie kwadraty, poszły po całym obszarze i powaliły drzewa po liniach tworzących wielki napis, widoczny z powietrza”. Tu naczelnika ruszyło. Zerwał się zza biurka i wrzasnął: „Co? Co on napisał?” A tamten mu na to, że napis brzmi... Tu opowiadający schylił się do ucha dziewczyny i głośnym szeptem powiedział: — ...„pocałujcie nas w dupę!” Dziewc

Chingersa łatwiej zrozumieć.

  Nasz kraj to coś z powieści Pielewina lub Dołęgi-Mostowicza, ale to już trzecia notka, gdzie przybywa "Bill, Bohater Galaktyki". Pierwsza była tu , a druga tam .  Kolej na trzecią    "- Czy chce pan marnować nasz czas swoim wystąpieniem, kapitanie? - zapytał przewodniczący, spoglądając na O’Briena. - Tylko kilka słów, jeśli Wysoki Sąd pozwoli ... Wśród miejsc dla publiczności powstało nagłe zamieszanie, którego przyczyną okazała się opatulona szalem, ubrana w łachmany kobieta. Przyciskając do piersi zawinięty w koc tłumoczek przedarła się do sędziowskiego stołu. - Szlachetni panowie - załkała - nie zabierajta mi Billa, światełka mojego! - Co dnia chciał wracać na służbę, ale ja chorzała, małe płakało i ja błagała go na wszystko, coby został ... - Zabierzcie ją stąd! - młotek huknął w prezydialny stół. - ... i został, zaklinał się, że tylko jeszcze jeden dzień, ale wiedział, że jak odejdzie, to pomrzemy z głodu ... Głos kobiety ścichł za żywym murem umundurowanych żanda