Przejdź do głównej zawartości

Ewolucja konwergentna czyli ustroje do dupy

Ewolucja konwergentna -  powstawanie morfologicznie i funkcjonalnie podobnych struktur w grupach organizmów odlegle spokrewnionych, odrębnych dla tych grup cech pierwotnych, w odpowiedzi na podobne wymagania środowiskowe.

Bereza Kartuska 1934–1939 Polska


Torturą było nawet wypróżnianie się. Tę czynność fizjologiczną można było załatwić tylko raz na dobę, rano po obudzeniu. Ludzie stawali w pokoju z betonową podłogą i na komendę każdy z nich miał obowiązek rozpiąć się, załatwić się i zapiąć się w ciągu kilkunastu sekund, co było oczywiście czasem niewystarczającym. Konieczność trzymania moczu i kału powodowała samoczynne wypróżnianie się więźniów co było karane chłostą.


prof. Andrzej Garlicki "Bereza, polski obóz koncentracyjny" Gazeta Wyborcza


Dachau 1942 Trzecia Rzesza


Biegiem do ustępu i z powrotem, na progu znów buty z nóg i spać. Niejeden raz marsz do ustępu odbywał się z przygodami. Gdy było zimno, każdy chciał jak najszybciej przebiec tam i z powrotem. Większość ludzi w obozie zamiast butów nosiła trepy, które stukały głośno na kamieniach. Arystokraci nasi zaczajali się wtedy w sieni i bili tych, którzy stukali trepami.....

Kiedy w nocy miałem wyjść, przedtem leżałem i słuchałem, jak chodzą inni. Słyszę, że ktoś idzie: poszedł. Znów ktoś idzie: poszedł. Ktoś wraca: już jest w sztubie. Teraz już mogę iść i ja. Tak wyglądało normalne wyjście. Często jednak było tak: słucham, idzie ktoś, dochodzi do sieni. Łup! - słychać uderzenie kijem i - Eeech! - głębokie jęknięcie. Znów ktoś wychodzi: Łup! - Eeech! - znów jęknięcie. Wraca ktoś - to samo. Oho, Stasiu, nie wychodź teraz, bo i ty dostaniesz pałą. To któryś drań - kapo, sztubowy albo blokowy - ustawił się z pałą w sieni i bawi się. Nie pracuje, więc jak w dzień się wyśpi, to w nocy nie może spać i szuka sobie jakiejś rozrywki. Ale ja muszę iść do ustępu. W łóżko - nie można, zabiją na pewno. W miskę nie można, bo też zabiją, a przedtem każą wypić. Ale są przecież buty - drewniaki albo czółna, całe z drzewa, które nie nasiąkną. A więc w but. Gdy budziłem się drugi raz, a zabawa już się skończyła, wtedy wychodziłem. Za progiem wylewałem z butów i biegłem do ustępu.

Stanisław Grzesiuk "Pięć lat kacetu"


Kijów 1967 ZSRR

Odwach to nie więzienie, tu nie ma miejsca na kibel. W ogóle jest ogromna różnica między anclem a kryminałem. Władze penitencjarne mają mnóstwo czasu, aby oddziaływać na więźnia wychowawczo. Czas, jakim dysponuje dowództwo karnej kompanii, jest ograniczony. W związku z tym starają się one maksymalnie urozmaicić program, wykorzystując do celów wychowawczych wszystkie potrzeby fizjologiczne człowieka. Ćwiczenie potrzeb fizjologicznych wyniesiono tu do rangi wychowawczej i przebiega ono pod czujnym okiem administracji....

Głośno szczękając otwieranymi zamkami, do celi wchodzi kapral i dwaj strażnicy. Więźniowie stają na baczność, jak na defiladzie. Kapral celuje brudnym palcem w pierś pierwszego lepszego aresztanta:
- Biegiem!!!
Aresztant puszcza się pędem korytarzami i schodami. Na każdym zakręcie stoi kolejny strażnik, który wrzeszczy:
- Szybciej!
- Szybciej!!
- Szybciej!!!
Aresztant nie potrzebuje specjalnego dopingu. Wie doskonale, że w każdej chwili, pod pretekstem niedostatecznej szybkości, może zostać odesłany z powrotem, czasami tuż sprzed upragnionych drzwi.
- Wygląda na to, gołąbeczku, że ci się aż tak bardzo nie chciało. No, to w tył zwrot. Do celi!
A z przeciwka już zasuwa po schodach kolejny aresztant, tylko podeszwy mu błyskają. Skończywszy z jedną celą, kapral i strażnicy zamykają drzwi i kierują się do następnej. Często się zdarza, że kapral w ogóle „zapomni” wysłać tego czy owego do ustępu, a czasami potrafi przeoczyć całą celę. I tak nie ma się komu poskarżyć.
Chciałbym w tym miejscu zapewnić z całą stanowczością, że w żadnej radzieckiej kabarynie nie doszło nigdy do pogwałcenia choćby jednej literki prawa. Weźmy, dla przykładu, czas na załatwienie potrzeb fizjologicznych. Najdemokratyczniejsza konstytucja na świecie - Konstytucja Związku Radzieckiego - gwarantowała wszystkim obywatelom prawo do pracy. Gdzież, jeżeli nie na odwachu, można w pełni zakosztować tego prawa? Albo, przypuśćmy, prawo do nauki. Chcesz czy nie chcesz, trzy godziny dziennie musisz poświęcić na naukę musztry i szkolenie taktyczne, plus parę razy w tygodniu szkolenie polityczne. Czy wreszcie prawo do wypoczynku. Codziennie dowożą cię do pracy i z pracy - wykorzystaj więc ten czas na wypoczynek, albo wypoczywaj nocą na dechach. Za to ani w Konstytucji, ani w żadnym innym zbiorze praw, nie wspomniano choćby słowem o sraniu. Nie próbuj żądać więcej, niż ci gwarantuje Konstytucja! A może sprzyjasz przeciwnikom radzieckiego systemu praworządności?

Wiktor Suworow "Żołnierze wolności"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prorok jaki, czy co?

Prof. Płatek wydobyła na światło dzienne protokół pewnego spotkania. Spotkali się przedstawiciele rządu RP z przedstawicielami teokratycznej monarchii elekcyjnej. Dla niepoznaki uchodzą oni za polskich biskupów, ale arcybiskup Wesołowski też wydawał się rodakiem a potem się okazał Watykańczykiem , więc nigdy nic nie wiadomo. Niedługo czekaliśmy na skutki konkordatu, owego niepoczytalnego konkordatu, dającego biskupom przywileje, jakich nie mieli w Polsce nawet w średniowieczu, konkordatu, który czyni z nich wyłącznie przedstawicieli Rzymu, luźnie związanych z naszym społeczeństwem, czujących się ponad naszym prawem. Wśród zebranych był słynny  hodowca świętych Danieli biskup Głódź, znany z mianowania skazanego prawomocnym wyrokiem, za  upijanie i wykorzystywanie seksualne nastolatki , księdza Kanonikiem Kapituły Kolegiackiej . Był też ks. dr. Józef Kloch, który uważa, że policzenie ofiar pedofilii w polskim kościele zaszkodzi poszkodowanym (a ja naiwnie myślałem, że zaszkodzi

Zajdel wieszczem

— Słyszałaś, co zrobił ten facet z nadzoru gospodarki leśnej? — mówił chichocąc jeden z mężczyzn siedzących w pobliżu, do młodej dziewczyny zajadającej krem z owocami. — Mówią, że zwariował. — No, pewnie! Ale to nie wszystko! Posłuchaj! Jestem dziś u naczelnika nadzoru gospodarki terenowej, a tu wpada ktoś z patrolu powietrznego i krzyczy: „Szefie! Ten kretyn od maszyn wyrębowych chyba oszalał!” Naczelnik na to: „Nie kretyn, przede wszystkim, bo ma siedemnastokąt, a ty tylko sześciokąt, i nie tobie go oceniać!” Na to tamten z patrolu: „Ależ szefie, on tak zaprogramował maszyny wycinające drzewa w Puszczy Zachodniej, że zamiast ściąć odpowiednie kwadraty, poszły po całym obszarze i powaliły drzewa po liniach tworzących wielki napis, widoczny z powietrza”. Tu naczelnika ruszyło. Zerwał się zza biurka i wrzasnął: „Co? Co on napisał?” A tamten mu na to, że napis brzmi... Tu opowiadający schylił się do ucha dziewczyny i głośnym szeptem powiedział: — ...„pocałujcie nas w dupę!” Dziewc

Chingersa łatwiej zrozumieć.

  Nasz kraj to coś z powieści Pielewina lub Dołęgi-Mostowicza, ale to już trzecia notka, gdzie przybywa "Bill, Bohater Galaktyki". Pierwsza była tu , a druga tam .  Kolej na trzecią    "- Czy chce pan marnować nasz czas swoim wystąpieniem, kapitanie? - zapytał przewodniczący, spoglądając na O’Briena. - Tylko kilka słów, jeśli Wysoki Sąd pozwoli ... Wśród miejsc dla publiczności powstało nagłe zamieszanie, którego przyczyną okazała się opatulona szalem, ubrana w łachmany kobieta. Przyciskając do piersi zawinięty w koc tłumoczek przedarła się do sędziowskiego stołu. - Szlachetni panowie - załkała - nie zabierajta mi Billa, światełka mojego! - Co dnia chciał wracać na służbę, ale ja chorzała, małe płakało i ja błagała go na wszystko, coby został ... - Zabierzcie ją stąd! - młotek huknął w prezydialny stół. - ... i został, zaklinał się, że tylko jeszcze jeden dzień, ale wiedział, że jak odejdzie, to pomrzemy z głodu ... Głos kobiety ścichł za żywym murem umundurowanych żanda