Przejdź do głównej zawartości

Słyszeliście Blade Runnera?



Lepiej byłoby dostać go z tego miejsca, stwierdził. Postawił walizkę z wyposażeniem, otworzył ją po omacku, wyjął nadajnik rozproszonych fal Penfielda, wcisnął klawisz ustawiający częstotliwość katalepsji. Sam chroniony był przed rozproszonym promieniowaniem skierowaną na niego bezpośrednio falą niwelującą, którą emitował metalowy korpus nadajnika.
  Teraz wszyscy są zamrożeni na sztywno, powiedział do siebie, wyłączając nadajnik. Wszyscy w okolicy - ludzie i andki. Nic mi nie grozi, muszę tylko wejść i zlaserować go.

Ważne! Fale Penfielda działają na andki (no i ludzi).

Zaczął grzebać w jej torbie. Podobnie jak prawdziwa kobieta, Rachel również miała w niej mnóstwo wszelkich najprzeróżniejszych przedmiotów. Poszukiwania zdawały się przeciągać w nieskończoność.
  W tym samym czasie Rachel zrzuciła buty i rozpięła szorty. Zsunęła je i stojąc na jednej nodze odrzuciła stopą w drugi koniec pokoju. Potem upadła na łóżko, sięgnęła po szklankę, ale tylko potrąciła ją i zrzuciła na dywan. - Cholera - powiedziała i niepewnie podniosła się z łóżka. Stała w samych figach i przyglądała mu się, jak szpera w jej torebce. Potem bardzo ostrożnie odwinęła kołdrę, położyła się i przykryła.
  - Czy to to? - Wyjął metalową kulę ze sterczącym z niej przyciskiem.
  - Wprowadza androidy w stan katalepsji - powiedziała Rachel z zamkniętymi oczyma. - Na kilka sekund. Zawiesza oddychanie. Twoje również, ale ludzie przez taki czas mogą działać nie oddychając. Natomiast nerw błędny androida...
  - Wiem. - Wyprostował się. - System nerwowy androida nie potrafi się elastycznie włączać i wyłączać. Ale powiedziałaś, że to działa nie dłużej niż pięć czy sześć sekund.

Fajny gadżet, ale być może korporacja Tyrella Rosena trzyma to w tajemnicy i dlatego Deckard  nie miał tej zabawki w policyjnym arsenale. A mógłby sprawdzić na paru osobach/andkach jak działa elektroniczne walnięcie w nerw błędny i przy okazji zawiesić im oddychanie.  


Zdjął obraz ze ściany w salonie, umocował do gwoździa maleńki, elektroniczny aparat i cofnął się trochę. Przyjrzał się swojemu dziełu, a potem znowu zawiesił obraz. - Teraz alarm. - Zebrał ciągnące się za nim przewody umocowane do skomplikowanego urządzenia. Wciąż uśmiechając się swoim niepokojącym uśmiechem, pokazał aparaturę Pris i Johnowi Isidore. - Alarm. Przewody umieszczone pod dywanem. Są anteną. Reaguje na obecność... - zawahał się - myślącej jednostki - zakończył w niejasny sposób. - Nie jest nikim z nas czworga.
  - A więc zadzwoni - powiedziała Pris. - I co wtedy? Łowca będzie miał broń. Czy mamy wszyscy rzucić się na niego i zagryźć go na śmierć?
  - To urządzenie ma wbudowany modulator Penfielda - wyjaśnił Roy. - Kiedy alarm się włączy, zespół zacznie emitować fale wprowadzające intruza w panikę. Chyba że zadziała bardzo szybko, co jest możliwe. Wpadnie w nastrój straszliwej paniki. Nastroiłem aparat na pełną moc. Żadna ludzka istota nie zdoła wytrzymać w sąsiedztwie tej aparatury dłużej niż kilka sekund. Na tym polega panika - prowadzi do przypadkowych, absurdalnych działań, bezsensownej ucieczki, skurczy mięśniowych i nerwowych. A to da nam szansę, by go dopaść - zakończył. - Mamy taką możliwość. Wszystko zależy od tego, jak jest dobry.
  - Czy alarm nie zadziała również na nas? - spytał Isidore.
  - Słusznie - Pris zwróciła się do Roya Baty’ego. - Isidore zareaguje na niego.
  - No i co z tego - odparł Baty znowu zabierając się do zakładania instalacji. - W takim razie obaj wybiegną stąd w panice. Zyskamy na czasie. Nie zabiją Isidore, nie mają go na swojej liście. Dlatego jest dla nas przydatny jako osłona.

Ważne! Fale Penfielda działają na ludzi, nie na andki. No dobra, żeby być precyzyjnym, na pewno nie działają na Nexus 6.

  - Nie mógłbyś lepiej tego urządzić, Roy? - zapytała ostro Pris.
  - Nie - odparł. - Nie mogę.
  - Jutro z-z-zdołam zorganizować jakąś broń - odezwał się Isidore.
  - Czy jesteś pewien, że obecność Isidore nie spowoduje włączenia alarmu? - powiedziała Pris. - W końcu on jest...Sam wiesz.
  - Wprowadziłem poprawkę na jego emanacje umysłowe - wyjaśnił Roy. - Ich suma nie jest w stanie włączyć niczego. Na to trzeba by jeszcze jednego człowieka. Osobę. - Ze zmarszczonymi brwiami zerknął na Isidore, w pełni uświadamiając sobie znaczenie wypowiedzianych słów.

Cwaniak z tego andka. Z elektronicznego złomu zmontował detektor zdalnie odróżniający ludzi od andków. Wyrzućmy test Voight-Kampffa do kosza. Przecież wystarczy zwykła bramka - jak na lotnisku i mamy detektor andków w każdym budynku publicznym.


Mamy więc wiele różnorakich możliwości odróżnienia andka od człowieka (jest jeszcze test Reakcji Bonellego), więc po co stosować test Voight-Kampffa?

Odpowiedź jest tylko jedna. Dla tej sceny 



PS  Pierwszy był film,  obejrzany na jakimś pokazie w SFANie. Książka wiele lat później, gdy była legalnie dostępna. Wtedy nie zauważyłem dziur w fabule (kto zauważył przy pierwszej lekturze ręka w górę). Dlaczego wiec ponownie wracam do nieśmiertelnego syffowskiego wątku?
Bo tym razem tytuł brzmi -  A słuchaliście “Blade Runnera” ?  



Nowy audiobook jest rewelacyjny, każdy element pasuje i potęguje nastrój. Obsada Więckiewicz(narrator), Chyra (Deckard), Dereszowska plus inni wspaniali aktorzy/lektorzy(Czubówna). Klimatyczny jazzujący podkład Wojtek Mazolewski & Pink Freud. No i efekty. Marketingowo opisane dźwięki binauralne, prezentowane jako "audiobook w technologii 3D" robią wrażenie. Myślałem, że słuchowiska "Narenturn" i "Boży bojownicy" to absolutny top realizacji. 
"Blade Runner" jest kategorię wyżej. W zwykłym samochodowym stereo (zawsze słucham audiobooków w drodze do/z pracy) brzmi świetnie, na porządnych słuchawkach oszałamia. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prorok jaki, czy co?

Prof. Płatek wydobyła na światło dzienne protokół pewnego spotkania. Spotkali się przedstawiciele rządu RP z przedstawicielami teokratycznej monarchii elekcyjnej. Dla niepoznaki uchodzą oni za polskich biskupów, ale arcybiskup Wesołowski też wydawał się rodakiem a potem się okazał Watykańczykiem , więc nigdy nic nie wiadomo. Niedługo czekaliśmy na skutki konkordatu, owego niepoczytalnego konkordatu, dającego biskupom przywileje, jakich nie mieli w Polsce nawet w średniowieczu, konkordatu, który czyni z nich wyłącznie przedstawicieli Rzymu, luźnie związanych z naszym społeczeństwem, czujących się ponad naszym prawem. Wśród zebranych był słynny  hodowca świętych Danieli biskup Głódź, znany z mianowania skazanego prawomocnym wyrokiem, za  upijanie i wykorzystywanie seksualne nastolatki , księdza Kanonikiem Kapituły Kolegiackiej . Był też ks. dr. Józef Kloch, który uważa, że policzenie ofiar pedofilii w polskim kościele zaszkodzi poszkodowanym (a ja naiwnie myślałem, że zaszkodzi

Zajdel wieszczem

— Słyszałaś, co zrobił ten facet z nadzoru gospodarki leśnej? — mówił chichocąc jeden z mężczyzn siedzących w pobliżu, do młodej dziewczyny zajadającej krem z owocami. — Mówią, że zwariował. — No, pewnie! Ale to nie wszystko! Posłuchaj! Jestem dziś u naczelnika nadzoru gospodarki terenowej, a tu wpada ktoś z patrolu powietrznego i krzyczy: „Szefie! Ten kretyn od maszyn wyrębowych chyba oszalał!” Naczelnik na to: „Nie kretyn, przede wszystkim, bo ma siedemnastokąt, a ty tylko sześciokąt, i nie tobie go oceniać!” Na to tamten z patrolu: „Ależ szefie, on tak zaprogramował maszyny wycinające drzewa w Puszczy Zachodniej, że zamiast ściąć odpowiednie kwadraty, poszły po całym obszarze i powaliły drzewa po liniach tworzących wielki napis, widoczny z powietrza”. Tu naczelnika ruszyło. Zerwał się zza biurka i wrzasnął: „Co? Co on napisał?” A tamten mu na to, że napis brzmi... Tu opowiadający schylił się do ucha dziewczyny i głośnym szeptem powiedział: — ...„pocałujcie nas w dupę!” Dziewc

Chingersa łatwiej zrozumieć.

  Nasz kraj to coś z powieści Pielewina lub Dołęgi-Mostowicza, ale to już trzecia notka, gdzie przybywa "Bill, Bohater Galaktyki". Pierwsza była tu , a druga tam .  Kolej na trzecią    "- Czy chce pan marnować nasz czas swoim wystąpieniem, kapitanie? - zapytał przewodniczący, spoglądając na O’Briena. - Tylko kilka słów, jeśli Wysoki Sąd pozwoli ... Wśród miejsc dla publiczności powstało nagłe zamieszanie, którego przyczyną okazała się opatulona szalem, ubrana w łachmany kobieta. Przyciskając do piersi zawinięty w koc tłumoczek przedarła się do sędziowskiego stołu. - Szlachetni panowie - załkała - nie zabierajta mi Billa, światełka mojego! - Co dnia chciał wracać na służbę, ale ja chorzała, małe płakało i ja błagała go na wszystko, coby został ... - Zabierzcie ją stąd! - młotek huknął w prezydialny stół. - ... i został, zaklinał się, że tylko jeszcze jeden dzień, ale wiedział, że jak odejdzie, to pomrzemy z głodu ... Głos kobiety ścichł za żywym murem umundurowanych żanda